Dalej przeszliśmy przez korytarz wiodący do wnętrza sklepu.
Ludzi było tyle samo co pół godziny temu. Jeden z pracowników stający za ladą
ledwo dawał sobie radę.
-Nie powinniśmy mu pomóc? –zapytałam cicho.
On tylko popatrzała na mnie i rozejrzał się dookoła, nic nie
mówiąc.
-Poradzi sobie. –powiedział ostro.
Z każdym jego słowem, atmosfera robiła się coraz to
dziwniejsza.
-To ja mu może pomogę.-powiedziałam próbując wyrwać się z
jego uścisku. Był za mocny. Im bardziej próbowałam go odtrącić, tym bardziej mój
nadgarstek mnie bolał.
-Ej, puść mnie! –krzyknęłam. Nikt tego nie zauważył, cały
tłum był wpatrzony w instrumenty, które stały dosłownie wszędzie. Byliśmy dla
nich niewidzialni.
Zamknęłam oczy, ból w ręce był wręcz nie do wytrzymania.
Nagle ból ustał, nie całkowicie, ale jednak. Nie byłam już w jego mocnym
uścisku. Słyszałam tylko jakieś krzyki za sobą. Odwróciłam się.
Słyszałam tylko urywki.
-Masz ją zostawić ..- oznajmił srogo głos. Nie mogłam
dopatrzeć się kto to. Tłum zasłaniał mi wybawiciela.
Chwilę później, Jake też zniknął z mojego pola widzenia.
Poszłam w tamtą stronę, by zobaczyć co się dzieje. Zdziwiło mnie to, że ludzie
w sklepie byli coraz ciszej, a ich wzrok przykuło jakieś wydarzenie w centrum
sklepu. Tak też, tam się udałam. Przeciskanie się przez tłumy, to był istny
koszmar. Im bliżej byłam centrum wydarzenia tym słyszałam więcej rozmów,
szeptów pomiędzy całym zgromadzeniem. Moją uwagę przykuła krzycząca
ekspedientka sklepu, której nie miałam okazji poznać. Była przerażona, sądząc
po jej wyrazie twarzy. Nareszcie coś mogłam zobaczyć, udało mi się przejść
przez ten tłum. Na widok owej sytuacji oczy mi się szeroko otworzyły, jak nigdy
i nie umiałam nawet mrugnąć.
-Niall?- zapytałam siebie cicho.
Widok Nialla bijącego Jake’a przyprawiał mnie o dreszcze. Nie
umiałam się ruszyć, a za wszelką cenę chciałam go powstrzymać. Ochłonęłam i nabrałam
siły do tego aby mu powiedzieć, by przestał. Chciałam go jakoś odepchnąć, a on
nawet nie drgnął ani mnie nie zauważył. A co najgorsze nikt mi nie chciał
pomóc. Czemu? Bali się go?
Wcześniej krzycząca dziewczyna, stała się teraz bardzo
pomocna.
-Co my teraz zrobimy? –pytała zdesperowana. Była tym bardzo
przejęta, nawet chyba bardziej niż ja. Ręce trzęsły jej się i nie umiała
usiedzieć.
Bójka dalej trwała. To wszystko toczyło się bardzo szybko.
Nie wiadomo z jakiego powodu Niall wstał, zostawił w spokoju
Jake’a i rozejrzał się dookoła. Wszyscy zamilkli. Gdy jego wzrok napotkał mnie
na jego drodze, zbladł na twarzy. Ruszył w moją stronę, ale ja tylko odwróciłam
się i pobiegłam w inne miejsce. Łza spłynęła mi po policzku potem druga, trzecia
i tak dalej. Obraz miałam zamazany, choć przetarłam oczy wielokrotnie.
- Proszę Pani. –usłyszałam surowy głos.
Tego mi jeszcze brakowało. Z niechęcią odwróciłam się.
Szef stojący z założonymi rękami, nie wyglądał na
zadowolonego. Nie miał do tego powodu. Jego twarz pokazywała wiele. Niestety
same złe odczucia.
-Do gabinetu. Teraz!