CHANGE - Niall Horan Fanfiction.

Niall Horan Fanfiction. Opowiada o brązowookiej dziewczynie Amy Nelson i Niallu Horanie , który ma za sobą tajemniczą przeszłość. Poznali się przypadkiem. A co potem ? Zobaczcie sami.

wtorek, 4 lutego 2014

Informacja.

Mój komputer jest niesprawny, niestety. Właśnie chcę namówić tatę na kupno laptopa, trzymajcie kciuki! Jeśli nic z tego nie będzie, to jestem zmuszona usunąć bloga, bo na tablecie lub telefonie mogę pisać tylko teksty informujące.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 15.

Jego ton powodował, że ciarki przeszły mnie po całym ciele. Nadal miałam zamazany obraz. Nie chciałam wiedzieć co teraz pomyśleli Ci wszyscy ludzie. Bałam się teraz co będzie z Jake’iem, Niallem, mną.
-Proszę pana, to moja wina!- zaczął krzyczeć Niall chwytając się za głowę.
Szef tylko popatrzał na niego z nienawiścią i zawołał:
-Ochrona! Proszę go wyprowadzić, natychmiast! – wskazał na blondyna.
Nie miałam zamiaru się wtrącać, bo bym pewnie pogorszyła swoją sytuację. Jak rozkazał mój pracodawca, kilku wysokich i dobrze zbudowanych mężczyzny, poprosiło o natychmiastowe wyjście Nialla. No właśnie – „pracodawcą”. Ciekawe czy nadal nim będzie, po tym przedstawieniu. W głowie miałam tysiące myśli i ani jednej pozytywnej. Także ciekawość nie dawała mi spokoju.
-Do gabinetu, proszę.- powtórzył, próbując mówić to spokojnie. Pewnie dlatego, że sklep był przepełniony, a w dodatku tłum czekał na dalszy ciąg akcji. W ciszy udałam się go owego gabinetu. Szłam tam jakbym miała iść na wyrok sądowy. Okropne uczucie, wręcz chciałam zapaść się pod ziemię i zostać tam jak najdłużej. Ledwo co nacisnęłam głupią klamkę od drzwi, która prowadziła prosto do pokoju. Weszłam najciszej jak się da. W środku czekał już Jake z workiem lodu na czole. Poczułam się wtedy okropnie. Nie do końca wiem o co poszło, ale miało to związek ze mną, czułam się winna.
-Siądź, proszę. – powiedział spokojnie szef, ku mojemu zdziwieniu nie był, aż tak zdenerwowany jak kilka minut temu. Jak na rozkaz, usiadłam.
-Czy pani wie co teraz będzie? Pomyślała pani o tym, że może ucierpieć interes?- spokój znikała z jego twarzy.
-Ale ja …
-Co pani sobie wyobraża? Pani dopiero pracuję tu jeden dzień i to nie cały!
-Ale ja naprawdę nie wiem co się tam stało..
-Zna pani tego chłopaka ?
-Tak, ale …-znów nie dane mi było dokończyć.
-I tyle mi wystarczy.
-Proszę Pana ja naprawdę potrzebuje tej pracy..- oznajmiłam rozpaczona.
On tylko popatrzał raz to na mnie raz na mojego współpracownika Jake’a. Po krótkiej chwili namysłu powiedział:
- Nie zwolnię Pani pod jednym warunkiem.
Popatrzyłam na niego pytająco i z nadzieją.
-… musi pani zostać po godzinach przez następne kilka dni i to za darmo. Inaczej musielibyśmy się pożegnać. Decyzja należy do pani.
Nie zastanawiając się dłużej, poprzestałam na tą propozycję.
***
Tłum po moim wyjściu z gabinetu nie zmniejszył się, jakby wszyscy byli ciekawi co się będzie dziać. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam ze sklepu tak szybko jak to było możliwe.
W biegu nakładałam kurtkę i długi szal. Za rogiem czekała mnie kolejna niespodzianka w tym dniu. Niall.
-Słuchaj, ja naprawdę…
-Daruj sobie. – wykrztusiłam tylko i ominęłam go zwinnie, lecz on dalej podążał za mną jak cień.
-Proszę, tylko mnie wysłuchaj..
- Już wystarczająco zrobiłeś. Prawie mnie wyrzucili. Jeśli chcesz się mścić za tą sytuację w kawiarni z Emmą to mogłeś to zrobić w inny sposób.
- Ja cię tylko broniłem.
- Przed czym ? Zresztą nieważne, nie musiałeś do tego użyć siły. – powiedziałam zdenerwowana.
-Ja nie zacząłem..
Nie miałam ochoty ani siły słuchać jego tłumaczeń. Rzuciłam mu tylko ostatnie spojrzenie i oddaliłam się. Droga powrotna do domu trwała dla mnie miesiącami a nawet dłużej.
Wchodzą przez drzwi wejściowe poczułam pustkę. Straciłam wszystkich. Wszystkich, którzy mnie kochali.. najlepszą przyjaciółkę, Nialla a także kontakty z rodzicami się popsuły. Zrzuciłam kurtkę i zawiesiłam ja niezdarnie na wieszaku w holu.
-Amy, musimy porozmawiać.
-Coś się stało?
-Nasz wyjazd może się trochę opóźnić.
Szczerze ? Wcześniej nie chciałam nawet myśleć o tym wyjeździe, a teraz chciałabym uciec z tego miejsca.

 Kochani, dopiero teraz mogłam go napisać. Miałam szlaban na komputer, a na tablecie pisanie to jedna wielka porażka . 
Jeśli się wam podobało to koniecznie komentujcie!(ostatnio pobiliście rekord komentarzy na blogu-jesteście niesamowici) oraz dajcie "Tweet".
70 kom. - next ;)

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 14.

Dalej przeszliśmy przez korytarz wiodący do wnętrza sklepu. Ludzi było tyle samo co pół godziny temu. Jeden z pracowników stający za ladą ledwo dawał sobie radę.
-Nie powinniśmy mu pomóc? –zapytałam cicho.
On tylko popatrzała na mnie i rozejrzał się dookoła, nic nie mówiąc.
-Poradzi sobie. –powiedział ostro.
Z każdym jego słowem, atmosfera robiła się coraz to dziwniejsza.
-To ja mu może pomogę.-powiedziałam próbując wyrwać się z jego uścisku. Był za mocny. Im bardziej próbowałam go odtrącić, tym bardziej mój nadgarstek mnie bolał.
-Ej, puść mnie! –krzyknęłam. Nikt tego nie zauważył, cały tłum był wpatrzony w instrumenty, które stały dosłownie wszędzie. Byliśmy dla nich niewidzialni.
Zamknęłam oczy, ból w ręce był wręcz nie do wytrzymania. Nagle ból ustał, nie całkowicie, ale jednak. Nie byłam już w jego mocnym uścisku. Słyszałam tylko jakieś krzyki za sobą. Odwróciłam się.
Słyszałam tylko urywki.
-Masz ją zostawić ..- oznajmił srogo głos. Nie mogłam dopatrzeć się kto to. Tłum zasłaniał mi wybawiciela.
Chwilę później, Jake też zniknął z mojego pola widzenia. Poszłam w tamtą stronę, by zobaczyć co się dzieje. Zdziwiło mnie to, że ludzie w sklepie byli coraz ciszej, a ich wzrok przykuło jakieś wydarzenie w centrum sklepu. Tak też, tam się udałam. Przeciskanie się przez tłumy, to był istny koszmar. Im bliżej byłam centrum wydarzenia tym słyszałam więcej rozmów, szeptów pomiędzy całym zgromadzeniem. Moją uwagę przykuła krzycząca ekspedientka sklepu, której nie miałam okazji poznać. Była przerażona, sądząc po jej wyrazie twarzy. Nareszcie coś mogłam zobaczyć, udało mi się przejść przez ten tłum. Na widok owej sytuacji oczy mi się szeroko otworzyły, jak nigdy i nie umiałam nawet mrugnąć.
-Niall?- zapytałam siebie cicho.
Widok Nialla bijącego Jake’a przyprawiał mnie o dreszcze. Nie umiałam się ruszyć, a za wszelką cenę chciałam go powstrzymać. Ochłonęłam i nabrałam siły do tego aby mu powiedzieć, by przestał. Chciałam go jakoś odepchnąć, a on nawet nie drgnął ani mnie nie zauważył. A co najgorsze nikt mi nie chciał pomóc. Czemu? Bali się go?

Wcześniej krzycząca dziewczyna, stała się teraz bardzo pomocna.
-Co my teraz zrobimy? –pytała zdesperowana. Była tym bardzo przejęta, nawet chyba bardziej niż ja. Ręce trzęsły jej się i nie umiała usiedzieć.
Bójka dalej trwała. To wszystko toczyło się bardzo szybko.

Nie wiadomo z jakiego powodu Niall wstał, zostawił w spokoju Jake’a i rozejrzał się dookoła. Wszyscy zamilkli. Gdy jego wzrok napotkał mnie na jego drodze, zbladł na twarzy. Ruszył w moją stronę, ale ja tylko odwróciłam się i pobiegłam w inne miejsce. Łza spłynęła mi po policzku potem druga, trzecia i tak dalej. Obraz miałam zamazany, choć przetarłam oczy wielokrotnie.
- Proszę Pani. –usłyszałam surowy głos.
Tego mi jeszcze brakowało. Z niechęcią odwróciłam się.
Szef stojący z założonymi rękami, nie wyglądał na zadowolonego. Nie miał do tego powodu. Jego twarz pokazywała wiele. Niestety same złe odczucia.
-Do gabinetu. Teraz!


Naszczęście mam już na czym pisać ;) Mam nadzieję, że wam się choć trochę podoba ;)
Jeśli tak ro piszcie i jeśli możecie dajcie "TWEET" 
70 kom. = dam następny ;)

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 13.

Jeśli chcecie być na bieżąco informowani to zapraszam na zakładkę" Informowani"
-
-Spytałam pierwsza.
-No pomyśl co mogę tu robić ?-zapytał z sarkazmem.
-Pracujesz ?
-Nie.
-No to co to za pytanie ?
-Kupuję gitarę.
Zdziwiłam się, choć nie wiem czemu.
-No, a ty myślałaś, że te instrumenty noszę dla zabawy ?- zapytał, ponownie z sarkazmem.
Zrobiłam tylko głupią minę i wywróciłam oczami. Wyglądał na rozbawionego, wesołego. Jakby zapomniał o całej sytuacji. Zastanawiałam się nad tym, a tymczasem zostałam przez kogoś potrącona. Usłyszałam, tylko ciche przepraszam. Chwile potem ktoś wyciągnął ku mnie rękę. Chciał mi pomóc wstać. Nie zastanawiając się dłużej skorzystałam z propozycji. Był to wysoki brunet o zielonych oczach i nieziemskim uśmiechu.
-Przepraszam, tu jest taki tłum, że nie da się normalnie przejść.
-Tak zauważyłam. Dziś nie pierwszy raz się już przewróciłam. – zaśmiałam się. Na co on odpowiedział tym samym.
-Szukasz czegoś ? – zapytał nadal rozpromieniony.
-Właściwie tak, pisało w Internecie, że poszukujecie kogoś do pracy.
-To zaprowadzę Cię do szefa. –powiedział wzruszając ramionami.
Uśmiechnęłam się jako podziękowanie. Odwróciłam się, by zobaczyć czy Niall nadal tam stoi. Owszem był tam, ale odsunął się trochę z tego co zauważyłam. Na jego twarzy nie panowała już radość, wręcz przeciwnie był zasmucony i zrobił się cały blady. Nie wiem czy to dlatego, że przypomniał sobie całą kłótnie czy dlatego, że rozmawiałam z jakimś chłopakiem, ładnym chłopakiem.
-Hej ! Idziesz? – dobiegł głos obok .
-Tak , już !- nie zwróciłam już uwagi na blondyna i skierowałam się do kierownika sklepu.
***
-Zapraszam do biura. –powiedział starszy mężczyzna pokazując na drzwi w oddali. Tak też zrobiłam to co kazał poszłam do owego pokoju.
-Proszę usiąść. – powiedział szorstko.
Trochę się przestraszyłam, nie był przyjaźnie nastawiony ani w dobrym humorze.
-Dlaczego pani chcę u nas pracować ?- oparł się o tył swojego skurzanego fotela.
-Cóż.. –nie wiedziałam co powiedzieć, nie byłam przygotowana na tą rozmowę.
-Kocham muzykę, umiem grać na gitarze i stwierdziłam, że będę idealnie nadawała się do tej pracy. – rzuciłam jednym tchem.
-Dobrze. A czy gdzieś wcześniej Pani pracowała?
-Nie, ale poradzę sobie. Wymusiłam uśmiech na twarzy, a w środku gotowałam się jak woda na herbatę. Przez chwilę patrzył się na mnie. Jakby chciał mnie powalić wzrokiem. Prawie mu się udało.
-W takim razie proszę wypełnić ten formularz i zapraszamy do pracy. – oznajmił dając mi do ręki kilku stronicowy segregator.
-Naprawdę? Dziękuje. – tym razem uśmiechnęłam się szczerze. On tylko kiwnął głową i wyszedł szybko z biura.
-On jest naprawdę dziwny.- odrzekałam.
Następnie podeszłam do jednego ze stolików i zaczęłam wypełniać formularz zgłoszeniowy.
Dziwniejsze było to, że nawet nie zapytał jak mam na imię. Owszem muszę to napisać w formularzu, ale ..
-Skończyła już Pani ?- do pokoju wszedł szef.
-Tak już tylko chwilkę. –oznajmiłam.
***
-Proszę bardzo, już skończyłam. – podałam mu wypełnione papiery.
-A więc witamy w załodze. – powiedział bez jakichkolwiek emocji, wręcz na siłę.
-Jake ! –zawołał głośno. Po chwili w drzwiach wstawił się chłopak, którego spotkałam wcześniej.
-Poznajcie się, to jest Jake będzie ci pomagał dopóki wszystkiego się nie nauczysz. Teraz Cię oprowadzi.
-Witamy. – uśmiechnął się ukazując prześliczny uśmiech.
-A dziękuje – odparłam.
-To jak pokazać Ci cały sklep ?-zapytał podając mi rękę.

Niepewnie chwyciłam ją, aczkolwiek nikt nigdy mnie nie oprowadzał a tym bardziej trzymając za rękę. Chyba nie miał tylko ‘przyjaznych’ zamiarów.

Podoba się rozdział ? To daj "Tweet"
Jak wam się podoba nowy wygląd bloga ?

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 12.

Rozdział 12.

-Jak to szybciej?
-Tata dostał wiadomość z Dublina i ..- przerwała.
-Czekaj ! Z Dublina ? Jak to ?
- No tam mamy już wynajęte mieszkanie, nie wiedziałaś ?
-Nie , nie wiedziałam też, że mamy się przeprowadzić do Irlandii !- oznajmiłam zszokowana.
-To tata ci nic nie powiedział ?- mama zamyśliła się ciągle patrząc na mnie.
-Powiedział tylko, że nie zagościmy w Londynie tylko gdzieś dalej, ale nie widziałam, że aż tak daleko! –prawie krzyknęłam. Mama nie wiedziała co odpowiedzieć. Jak zawsze dowiaduje się wszystkiego na końcu. Podenerwowana wyszłam z pokoju i postanowiłam znaleźć tatę. Mam nadzieje, że ma na to wyjaśnienie bo tak nie może być.
-Tato ! – zapukałam z grzeczności, ale nadal w złym nastroju. Mama chodziła za mną jak cień.
-Wejdź. – oznajmił miłym głosem. Tak też zrobiłam.
-Okłamałeś mnie. – powiedziałam a wręcz stwierdziłam sucho.
-Kochanie o co ci chodzi ?
-Nie ręczyłeś mi powiedzieć, że jedziemy do Irlandii. – próbowałam sama się uspokoić, ale nie umiałam.
-Nie okłamałem cię..
-Ale nie powiedziałeś też prawdy.- zrezygnowana już tą całą sytuacją wyszłam nie czekając na jego kolejny ruch. Byłam pełnoletnia, ale co z tego ? Nie mogłam się na razie sama utrzymywać. Nie miałam pracy ani żadnych oszczędności. Byłam pod władzą rodziców. Byłam w kropce.
Skierowałam się do swojego pokoju a raczej cichego zakątka jak zwykle to nazywałam. Myślałam, myślałam, myślałam i  próbowałam na to wszystko znaleźć złoty środek. Patrząc wstecz to wszystko się zaczęło od spotkania z Niallem. W tej ciemnej uliczce. Kłamstwa, tajemnice. Kłótnia z Emmą i rodzicami. Jakby jakaś klątwa mnie dopadła.
Nie będę siedzieć bezczynnie. Muszę coś z tym zrobić. Szybkim ruchem włączyłam laptop i weszłam na stronę swojego miasta. Szukałam ofert pracy. Weszłam w jedną z zakładek z tym tematem. Piekarnia- nie, mąka i ja to niedobre połączenie – stwierdziłam wspominając chwile z dzieciństwa. Kawiarnia – o nie. Mechanik – trzy razy nie. Została tylko budka z lodami i mały sklep z instrumentami. Kochałam lody aczkolwiek bardziej pod pasowała mi 2 propozycja. Weszłam na owy sklep, który nazywał się „ SoundControl”. Pewnie się dziwisz czemu szukam pracy jak zaraz mam się i tak wyprowadzić. Po pierwsze chcę zrobić na złość tacie, dać mu nauczkę . A po drugie chcę zarobić by w końcu ‘wyrwać’ się od nich i zacząć żyć samodzielnie. Spisałam szybko adres i wyłączyłam urządzenie. Doprowadziłam włosy do porządku i zeszłam na dół. W korytarzu minęłam mamę, która o dziwno nie zapytała gdzie się wybieram. Założyłam buty i nałożyłam płaszcz. Błagałam by tylko się nie rozpadało.
Już miałam wychodzić.
-Amy.. – słyszałam w oddali. Na 100 % był to mój tata.
Ja tylko odpowiedziałam głośnym zamknięciem drzwi.
Było to chamskie z mojej strony, ale nie zastanawiałam się nad tym. Moim celem teraz było dostanie pracy w sklepie muzycznym. Znajdował się tylko 7 minut drogi od domu. Na zewnątrz wyglądał całkiem przyzwoicie oraz był zadbany co wywołało u mnie dobre wrażenie. Weszłam przez duże szklane drzwi do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to gitary, pełno gitar różnych rodzajów. Kiedy byłam młodsza tata uczył mnie grać. To były chyba najlepsze chwile spędzone z nim. Przestałam to kontynuować, bo miałam dużo nauki. Ale nadal wszystko pamiętam. W środku znajdowała się masa ludzi, ledwo co można było normalnie poruszać się po pomieszczeniu. Szłam a raczej przeciskałam się między nimi.
-Ałć – krzyknęłam. Komuś upadły instrumenty, a jeden z nich upadł prosto na moją stopę.
To się nazywa szczęście. Popatrzałam się za siebie by zobaczyć sprawcę.
-Ty ? – zdziwiłam się.
-Amy? – chłopak wyłonił głowę zza gitary.
-Niall , co ty tu robisz?

-Też bym mógł o to zapytać.


Sklep w owym Fanfiction istnieje naprawdę ;) 
Podoba się - "Tweet" .
65+ kom = next ;) 
+ Hazz czuwa nad blogiem ^^

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 11.

Rozdział 11.

Jeszcze kilka razy zerknął na mnie w drodze do kuchni. Wydawał się miły, troskliwy i przystojny. Może nie był całkiem złym chłopakiem? Warto się przekonać. Spodobałam mu się, co nie zdarza się często w mojej sytuacji. Myśląc, dyskretnie schowałam skrawek papieru do wiszącej obok torebki. Wstałam i delikatnie przełożyłam ją przez ramię. Następnie wyszłam zostawiając za sobą zdezorientowany tłum. Coś tak czuje, że zapewniłam całej grupce ludzi w kawiarni dobrą rozrywkę. Pokłóciłam się z Emmą i Niallem. Co jeszcze ? Czasami mam myśl by wsiąść w najbliższy samolot i odlecieć daleko stąd. Na przykład do Grenlandii lub na biegun północny. Zamieszkałabym z pingwinami. Przypuśćmy, że to będzie opcja ‘’c’’. To jest mój sposób na pocieszanie – wymyślanie bezsensownych historyjek. Moje lenistwo było niesamowite. Postanowiłam, że tak krótki dystans przejadę autobusem.
***
Usiadłam na szarym końcu autobusu. Dosiadł się a raczej wcisnął pomiędzy mnie a starszą kobietę mężczyzna ubrany na czarno. Przygniótł mi torebkę, ale nie chciałam być niegrzeczna i nie zwróciłam na to żadnej uwagi. Nie przepadałam za autobusami, ale jestem większym leniem niż się wydaje.
***
Szukałam kluczy w torebce, ale za nic nie mogłam ich znaleźć. Szukanie zajęło mi 10 minut , jakbym nie mogła zapukać. To wszystko było spowodowane tą kłótnią. Kiedy nareszcie udało mi się je odnaleźć, weszłam. U progu ku mojemu zdziwieniu nie stał tata zadający szereg pytań typu : Gdzie byłaś? Z kim? i Czy byłaś odpowiedzialna?
Niestety nie poszłam kilka kroków dalej a on siedział na kanapie z gazetą do góry nogami.
-Tato ?
-Tak?
-Czy ty na mnie czekałeś ?
-Nie, skądże. Ja tylko czytam gazetę.
-Na odwrót?- założyłam ręce.
-Teraz tak jest modnie. – odparł i znalazł najgłupszą chyba wymówkę.
-Ty się chyba nigdy nie zmienisz.- oznajmiłam i pobiegłam ba górę do pokoju.
Jak zwykle moja torba wylądowała w kącie w pokoju. Zastanawiałam się nad napisaniem do Emmy, ale nie wiem czy to dobry ruch. Podeszłam do komody i wysunęłam półkę na samym dole. Podniosłam zeszyt i wyciągnęłam leżący tam naszyjnik. Chwyciłam go mocno i chwilę potem założyłam go. Pewnie zastanawiasz się czemu w takim momencie szukałam jakiegoś łańcuszka ? No cóż to skomplikowane. Ale jeśli chcesz to Ci opowiem. A więc gdy byłam mała, a rodzice pracowali cały dzień kto się mną zajmował ? Moja ciocia. Tak wiem bardzo skomplikowane, ale to nie dlatego szukałam tego przedmiotu. Ciocia była moją drugą mamą a czasami zastanawiałam się czy nie lepiej by było z nią niż z moją rodzicielką. Gdy teraz o tym myślę, aż się dziwię, że tak powiedziałam. Chociaż, bardzo mi jej brakuje. Zapytasz pewnie czemu jej nie odwiedzę, nie zadzwonię? Uwierz chciałabym. Pokłóciła się z moim tatą wiele lat temu. O co ? O to, że nie poświęca mi wystarczająco czasu. Miała rację, ale by coś dotarło do mojego taty to chyba jakiś cud. Myśli, że ma zawsze rację. Po tym wszystkim ona po prostu … uciekła. Bez powiadomienia, zostawienia jakiejkolwiek wiadomości, ona odeszła. Nigdy więcej jej nie widziałam. A ten naszyjnik, który dla Ciebie jest bezwartościowy jest dla mnie pamiątką po niej. Dostałam go na 9 urodziny. To jedyne co mi po niej pozostało.
*puk, puk*
-Tak ?- zapytałam i zatrzasnęłam szafkę tak szybko jak to było możliwe. Rozpuściłam włosy i założyłam je przez ramię tak by nie było widać łańcuszka. Nie żebym go chowała, ale…
-Mogę wejść? – po głosie rozpoznałam osobę. Mama.
-Tak, pewnie. Chwile potem była już w pokoju.
-Kochanie, bo okazało się, że nasza przeprowadzka ..
-No ?
- Chyba nastąpi trochę szybciej niż się spodziewaliśmy.
Kochani, zapytacie "co tak późno?" lub "ile mamy czekać na jeden głupi rozdział?". Gdybym była tobą sama bym tak napisała. Mam dużo na głowie. Projekt, dodatkowe, kółka. Wydaje się, że to mało. No właśnie wydaje się. Większość czasu jestem na telefonie. A w ostatnim czasie nie mogłam korzystać z komputera powyżej 15 minut, więc nie było mowy o pisaniu. Noszę soczewki i miałam dość duże podrażnienie.. ehh..
Postaram się to nadrobić to i bd dodawać chociaż raz w tygodniu. Proszę tylko o zrozumienie :) 
"Tweet" . (60 kom. = next) 

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 10.

Rozdział 10

Dostrzegłam jego zbliżającą się sylwetkę między poszczególnymi stolikami w kawiarni. Nie wyglądał na zdenerwowanego. Chyba, że bardzo dobrze udawał. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdarzy mi się być w takiej sytuacji. Czułam się głupio, chociaż miałam ku temu powód. Miałam dwa wyjścia. Pierwsze – wyznać całą prawdę , drugie – uciec. Druga opcja była bardzo kusząca aczkolwiek jej nie wybrałam.
-Amy ? – zapytał kładząc torebkę na stół a następnie założył ręce.
-Chcesz mi coś powiedzieć ? –zapytał ponownie oczekując tym razem odpowiedzi.
-No właśnie , Amy ? – Emma przyłączyła się do niego i wstała. Obydwoje patrzyli na mnie pytająco.
Blondyn widząc, że nie umiem odpowiedzieć skierował swój wzrok na stojącą obok czarnowłosą Emmę. Nie wiedziałam co się zaraz wydarzy , ale to na pewno nic dobrego.
-A ty kim jesteś ? – objął ją wzrokiem od dołu do góry i z powrotem.
- O to samo chciałam zapytać. – oznajmiła pewna siebie dziewczyna. Na co westchnął i przewrócił oczami.
-Niall a ty ? – mówił próbując dociec kim jest stojąca przed nim czarnowłosa z założonymi rękami.
-Emma .. – powiedziała spokojniej.
-Czekaj Niall , tak ? – zmarszczyła brwi. Chłopak przytaknął lekko głową i zaciekawieniem patrzył na to co się wydarzy.
-Amy ! Czy my już o nim przypadkiem nie rozmawiałyśmy ?- przyjaciółka popatrzała na mnie srogo, rozpoznając chłopaka. Wyglądała na rozwścieczoną z zarazem zdumioną. Natomiast blondyn ciągle próbował odszyfrować o co w tym wszystkim chodzi.
-Jak rozmowa ? –zapytał oszołomiony chłopak .
-Byłam z Amy na zakupach i obiecała, że się z tobą już nie spotka. – prawie wybuchła.
Wtedy większa cześć lokalu skupiła swoją uwagę na naszej trójce. Nawet kelner słuchał naszej kłótni opierając się o filar obok. Nawet nie wiem co ludzie sobie pomyślą ,ale miałam teraz ważniejszy problem.
-Zabroniłaś jej ? – zaśmiał się .
-A żebyś wiedział.
-Nie jesteś jej opiekunką, więc pozwól jej samej decydować. – powiedział co sprawiło ,że Emma była na skraju. Myślałam, że zaraz zacznie rzucać w niego talerzami. W takich momentach zawsze wymyślam najdziwniejsze scenariusze.
-Amy , obiecałaś mi ,że się z nim nie spotkasz ! – krzyknęła , i cały tłum był wpatrzony w nasze osoby.
Już miałam odpowiedzieć gdy przerwał mi inny głos.
-A mi obiecałaś ,że nie będziesz wtedy wychodzić z domu! To była tylko mała proźba.
Nie wiedziałam już co odpowiedzieć. Popatrzyli to na siebie to na mnie i skierowali się obydwoje w stronę wyjścia, a ja nadal siedziałam w tym samym miejscu. Jak na złość Emma przy wyjściu przytrzymała drzwi by jak Niall wychodził uderzyły je. Chociaż z marnym skutkiem rozbawiło to publiczność lokalu. Po chwili byli poza zasięgiem mojego wzroku. Tłum i kelner siadający koło mnie , speszył mnie. Dobrze, że Nialla już tu nie było bo widząc kelnera mógł różnie zareagować na jego widok. Przysunął się i szepnął :
-Wiesz , jeszcze nie mieliśmy tu takiej rozrywki. – próbował wywołać uśmiech na mojej twarzy. Co jak co ale mu się udało .
-Jeśli ten koleś się już do ciebie nie przystawia to.. – wyciągnął z kieszeni skrawek papieru i długopis. Już po kilku sekundach był na nim napisany numer. Następnie zgiął karteczkę i mi go podał.

- … zadzwoń . – mrugnął uwodzicielsko , wstał i poszedł dalej zbierać zamówienia.  


Wybaczcie, że dopiero teraz ale mój chomik zdechł i nie miałam siły nic pisać..
Podoba się ? - " Tweet "
65+ = nastepny.
+ pojawił się czat . Możecie tam wyrażać swoje zdanie na temat bloga ;) 
Szablon by S1K